Ale do rzeczy... Urodzinki mojego bloga. Tak. Nie spodziewałam się, że do nich dotrwam. Serio. To miała być jedynie "tygodniowa głupotka", którą usunie się, gdy się znudzi, a tu... proszę, proszę wyrósł z niej całkiem spory i, jak sądzę, poważny blog. Nic, tylko się cieszyć:) Owszem, nie było łatwo... czasem bywało tak:
![]() |
zszsokolka.pl |
![]() |
www.canstockphoto.fr |
![]() |
www.canstockphoto.fr |
Ale życie nie jest przecież pasmem sukcesów, więc nie można oczekiwać, że blog nim będzie. Bywały posty lepsze i gorsze, bywały takie, które się Wam spodobały i takie, których sens wciąż jest znany jedynie mnie. Fakt jednak pozostaje faktem: uważam, że było warto:)
Co zaś się tyczy konkursu na opowiadanie, to również mam ochotę przemilczeć ten temat, ale to byłoby nie fair. Skoro obiecałam opowiadanie w urodzinowym poście, to opowiadanie będzie. Jeśli nie Wasze, to moje:) A jeśli moje, to... taaa... znooowu elfy... (nie potrafię się powstrzymać). Ale nie tylko elfy. Również coś o rodzinie i coś o urodzinkach, ma się rozumieć:D Ułóżcie się zatem wygodnie i posłuchajcie:
Urodziny
Finwe
energicznie pchnął wejściowe drzwi pałacu w Tirionie.
-
Już wróciłem! - zawołał od progu.
Odpowiedziała
mu nietypowa dla tego miejsca cisza. Najwyższy Król Noldorów
zmarszczył brwi w, pasującym do jego tytułu, najwyższym
zdziwieniu. Powoli wszedł do środka i rozejrzał się uważnie.
Nagle
w głębi domu mignęła mu twarz Amroda.
-
Stój! - wykrzyknął niemal groźnym tonem.
Wnuk
ujrzawszy Finwego zalał się całkiem niebrzydkim rumieńcem i
potulnie zatrzymał w miejscu. Uwadze króla nie umknęło również,
iż młodzieniec rzucił coś na kształt ostrzegawczego spojrzenia
do pokoju po swojej prawej stronie.
-
Po co ci ta wstążka? - starszy elf podszedł i uważnie przyjrzał
się sporej, czerwonej tkaninie zawiązanej w kokardę, którą Amrod
trzymał w dłoniach.
-
Aaa!!! - wrzasnął tamten i błyskawicznie wyrzucił wstążkę na
bok, w otwarte drzwi pokoju. - O czym mówiłeś, dziadku? - spytał
niewinnie. - O wstążce? Tu nie ma żadnej wstążki...
Finwe
zmierzył go zaniepokojonym spojrzeniem, jak osobę, która właśnie
zaczęła gorączkować.
-
Gdzie są wszyscy? - spytał podejrzliwie.
-
Wszyscy? - powtórzył niepewnie wnuk. - No cóż... Ojciec gra ze
stryjem Fingolfinem w szachy, stryj Finarfin odkurza dom...
-
Odkurza? - wszedł mu w słowo król. - Przecież jest środek
tygodnia.
Amrod
zamarł na chwilę, zszokowany taką uwagą, szybko jednak odzyskał
rezon.
-
Taaa... odkurza. - zapewnił. - Mówi, że to mu pomaga się
odstresować.
Brwi
Finwego w swoim najwyższym zdziwieniu powędrowały jeszcze wyżej,
ale elf nic nie odpowiedział.
-
Babcia Indis poszła na zakupy. - ciągnął niezrażony młodzieniec.
- Mama nadzoruje pakowanie prezent... to jest walizek na wakacje. -
sprostował szybko. - Finrod kłóci się z Celegormem...
-
O co? - spytał zaniepokojony król.
-
Ten pierwszy chce oglądać „Historię Berena i Luthien”, a ten
drugi „Upadek Nargothrondu”. - wyjaśnił Amrod. - Na
nieszczęście, telewizor jest tylko jeden. - dodał ze smutkiem. -
Maedhros czyta trzeci tom „Wieczystej Przysięgi”. Jest już przy
rozdziale „Skała Thangorodrimu”.
- kontynuował bez mrugnięcia okiem. - A Maglor ćwiczy na harfie
piosenkę „Sto lat”.
Finwe
zmarszczył brwi.
-
Yyy... miałem oczywiście na myśli „Sto lat po upadku
Gondolinu”... - poprawił się natychmiast młodzieniec. - Curufin
myje okna...
-
Myje okna?!! - Najwyższy Król Noldorów nie mógł uwierzyć w taką
rewelację.
-
A może myje zęby? - zastanowił się Amrod. - Nie wiem... coś w
każdym razie na pewno myje.
-
A Caranthir? - dopytywał się starszy elf.
Wnuk
poczerwieniał ze złości.
-
On to wszystkim przeszkadza w przygotowaniach do urodzi... do świąt.
-
Świąt?
-
Święta... to znaczy przyjęcia uro... uroczystości ku czci
Valarów. - wybrnął z ulgą młodzieniec.
-
Ku czci Valarów? Przecież to było tydzień temu. - Finwe nie dawał
za wygraną.
-
To... to samo im mówiłem! - Amrod niespodziewanie przeszedł na ton
Skrzywdzonej Niewinności. - Ale oni mnie nie słuchali! Poza tym.. -
wzruszył ramionami. - Valarów można czcić kiedy się chce...
Król
milczał, jakby trawił tę myśl.
-
Masz rację. - przyznał po chwili. - Czyli dziś przyjęcie?
Uroczystość? - dodał pogodniejszym tonem.
-
Nie!!! - wrzasnął w panice młodzieniec. - Yyy.. to znaczy... nie
tak, że od razu PRZYJĘCIE... - zreflektował się, widząc minę
dziadka. - Kto powiedział PRZYJĘCIE? Jedynie toast... albo skromna
kolacja... zresztą... Amras ci to lepiej wyjaśni. - rzucił
niespodziewanie, jednocześnie wyczekująco patrząc do pokoju, w
którym niedawno zniknęła czerwona kokarda.
Po
chwili w drzwiach ukazał się Amras z wyżej wspomnianą w dłoniach.
Amrod błyskawicznie przejął wstążkę i zniknął w głębi
pomieszczenia. Amras został na progu z nieco głupiutką miną, z
pokoju zaś dał się słyszeć hałas czegoś spadającego z dużej
wysokości i czyjeś tłumione szepty.
-
Co się tam dzieje? - Finwe tracił cierpliwość.
Uniósł
się na palce, próbując dostrzec przyczynę zamieszania, ale
młodzieniec skutecznie zasłonił mu sobą cały widok.
-
Chodź dziadku. - rzekł kładąc rękę na ramieniu króla. -
Właśnie chciałem ci coś pokazać... Ooo tam! - wskazał w
dokładnie przeciwnym do hałasów kierunku.
-
O co w tym chodzi?! Kpisz sobie ze mnie?! - wykrzyknął tamten
strząsając z siebie dłoń wnuka. - Gdzie jest Anaire? Albo
Earwena? Ktokolwiek, kto wyjaśni mi całą tę sytuację?
-
Ciotki są aktualnie zajęte. - oznajmił spokojnie Amras. - Pieką
tort... to znaczy pieką się w solarium.
-
Pieką się?!!
-
Opalają. - sprostował elf. - Miałem oczywiście na myśli
„opalają”.
-
A Fingon? - nie ustępował dziadek.
-
Fingon? - powtórzył z namysłem tamten.
W
tym momencie nie kto inny, jak Fingon, przebiegł gdzieś w głębi
pałacu z pękiem świeczek w rękach.
-
O, tam jest. - mruknął Amras.
Korytarzem
przemknął również Turgon z drugim stosem świeczek i zapalniczką.
-
Proszę, bawią się w ganianego. - skwitował młodzieniec.
-
Czy oni mieli świeczki? - spytał całkiem zbity z tropu Finwe.
-
Świeczki?!! Nie... absolutnie. - odparł tamten. - To były...
atrapy.
-
Świeczek?
-
Być może. - dyplomatycznie zakończył Amras.
Król
nie zamierzał się jednak jeszcze poddać. Porzuciwszy wątek
świeczek, czy też atrap świeczek, zapytał błagalnie:
-
A Galadriela? Ona z pewnością nie jest niczym zajęta i może
zamienić ze mną dwa słowa, prawda?
-
Nie sądzę... - młodzieniec pokręcił głową. - Galadriela od
rana siedzi na komputerze i razem z Aredhelą czatują z jakimś
Sindarem.
Finwe
jęknął.
-
Angrod i Aegnor też są śmiertelnie zajęci. - Amras uprzedził
kolejne pytanie dziadka. - Znaczy... może nie śmiertelnie... ale
zajęci. Grają w „Silmarillion” na PlayStation. Ciągle męczą
się z poziomem „Dagor Bragollach”.
Najwyższy
Król Noldorów milczał chwilę, po czym w przypływie determinacji
rzekł:
-
Dosyć tego dobrego!
Odepchnął
Amrasa na bok i, nim ten zdążył go powstrzymać, przekroczył próg
tajemniczego pokoju.
Odezwały
się piszczałki, z góry poleciało confetti. Finwe stanął
oniemiały. Wewnątrz zgromadziła się cała jego rodzina. Był tort
i mnóstwo świeczek i prezent zapakowany w kolorowy papier z dumną,
czerwoną kokardą, a każdy miał na głowie zabawną, urodzinową
czapeczkę. Amras rzucił się dziadkowi na szyję.
-
Sto lat! - wyszeptał.
-
Tysiąc lat z okazji urodzin! Wszystkiego najlepszego! - zakrzyknęli
wszyscy.
I jak? Podobało się? Czyżbym gdzieś z głębi sali słyszała okrzyki "Jeszcze! Napisz jeszcze coś!"? Powiem tyle: Świętowanie dopiero się zaczęło, a zatem to nie koniec atrakcji i niespodzianek. Jednakże nie mogę dać Wam wszystkich prezentów na raz. Musicie nieco poczekać. Ale bez obaw! Niespodzianki pojawią się. I to możliwie jak najszybciej.
Na koniec (bo muszę już kończyć) jeszcze tylko dwie rzeczy. Po pierwsze podziękowania. Pragnę przytulić bardzo mocno i wycałować jedną osobę. Jedyną osobę. Która pamiętała o konkursie. Nie przysłała, co prawda opowiadania (nie każdy ma literacki talent), ale przysłała list. Piękny list. Niemal wzruszający. Zbyt osobisty, co prawda, by go opublikować, ale chcę, by wszyscy o tym wiedzieli. Kochana Osobo - Jeszcze raz z serduszka dziękuję. Podniosłaś mnie na duchu:)
Po drugie: Życzenia. Bo, czymże byłyby urodzinki bez życzeń?
Zatem, życzę Wam - bez których blog nie miałby większego sensu - tylko jedno. Byście nigdy nie zrezygnowali z marzeń. Nie zgasili ani jednego snu, ani jednego ideału, ani jednego planu. Byście nigdy nie porzucili tego, co jest waszymi "elfami" lub waszym "blogiem", tego, co kochacie i co jest dla Was ważne. Byście jedynie dali temu "płaszcz i zbroję, by z kraju marzeń mogło przejść w rzeczywistość".
Sto lat! Wszystkim Wam:D
![]() |
tortolinka.blogspot.com |
Dzięki za przytulenie :) ... no i za piękne życzenia z cytatem jednej z moich ulubionych piosenek (ciekawe czy ktoś jeszcze zna tą piosenkę?)
OdpowiedzUsuńTort jest świetny!!! Moim ulubionym minionkiem jest Bob - jak będę robić następnego torta to postaram się właśnie zrobić Boba. Tort będzie... żółty i ... będzie miał oczy i... buźkę i ...w ogóle nie będzie przypominał toru powyżej (no cóż nie każdy ma taki talent :D ).
Serdecznie pozdrawiam Kochana Osoba :)
Świetne opowiadanie i w ogóle świetny post 😊
OdpowiedzUsuńOch... Dziękuję za komentarze:) od razu mam lepszy humorek:D
OdpowiedzUsuń