poniedziałek, 23 listopada 2015

O wszystkim i o niczym, czyli ech... miłość

Hejka:) Już kilka razy zbierałam się, żeby wejść i coś napisać, ale zawsze w końcu rezygnowałam. Dziś jednak zawzięłam się i piszę. No bo cóż? Bycie blogerką nakłada jednak pewne zobowiązania. Zanim przejdę do głównego tematu tego posta jeszcze kilka słów wyjaśnienia. Otóż, dochodzą mnie coraz częściej głosy, że wszystkim nudzi się już bez "mojej opowieści". Ale co ja poradzę?... Mam kompletną pustkę w głowie. Solennie zapewniam, że zabierałam się za pisanie dalszego ciągu już z milion razy, próbowałam również przerabiać już istniejący fragment, by nieco go odświeżyć i... nic. Za każdym razem, gdy piszę mam wrażenie, że wychodzi paskudnie, fatalnie, okropnie i nie wiadomo jeszcze jak źle, więc z rezygnacją zamykam komputer lub odkładam na stół zapisaną kartkę (ratuuunku!). Naprawdę nie mam pojęcia, jak przezwyciężyć ten impas... Nie pomógł nawet wyjazd na wczasy do Hiszpanii, nie pomogły rekolekcje, ładne obrazki, czytanie innych książek.... nic nie pomogło!!! Jeśli macie jakieś pomysły, co do przyczyny mojej nagłej zapaści twórczej, to PROSZĘ PISZCIE, bo ja nie wiem, już, co zrobić, by się z niej wygrzebać...

Teraz jednak do rzeczy. Ostatnio zaczęło mnie prześladować słowo na literę M. M jak... miłość oczywiście. Nie myślę tu o dojrzałej miłości, która przetrwa lata i umrze wraz z moją śmiercią, a jedynie o nastoletnim zauroczeniu, które wielu miłością nazywa. Bo jest taki chłopak... i on jest taki... przystojny.. i  w ogóle... I od razu tak mi się jakoś cieplej robi na serduszku, kiedy go widzę... Poza tym nareszcie z dalekiej i zimnej Norwegii powrócił Piotruś - mój obiekt wzdychań i tęsknych spojrzeń, więc słowo MIŁOŚĆ zalało mnie nową falą... Nie, żebym planowała życie z tym pierwszym, bądź z tym drugim, ale miło jest czasem tak sobie do kogoś powzdychać i pomyśleć, że może tą tablicę wytarł za mnie, bo mnie lubi, albo że ten uśmiech był do mnie skierowany...
Jakby tego było mało, niedawno z moją mamą zrobiłyśmy sobie "babski wieczór" pełen popcornu i "romansideł". Najbardziej podobał mi się film (niemal przedpotopowy) pod tytułem "Pretty Woman"
 do obejrzenia tutaj 
 Ten przystojny aktor (choć już nie dwudziestoletni), tak niesamowicie piękna opowieść rodem z tych o Kopciuszku... ach... muszę sobie powzdychać...
Gdyby komuś było mało, to mam jeszcze parę piosenek na dokładkę. Również przedpotopowych i również romantycznych:
 




I parę obrazków, może nie starych jak świat, ale... taaak romantycznych:
wide-wallpapers.net
www.mrwallpaper.com
animaus.uchwycone-chwile.pl
liczysiejedno.blox.pl351 × 326
Och... miłość... Jakie to piękne, nieprawdaż? Trzymajcie się ciepło i kochajcie, bo warto! A kiedyś znajdźcie tego jedynego i kochajcie go najmocniej na świecie. I do końca świata.

3 komentarze:

  1. MIŁOŚĆ... piękne uczucie - nie na darmo św. Walenty jest patronem zakochanych (... i chorych psychicznie - ciekawe... prawda?). Miłość pielęgnowana może trwać całe życie, wzrastać i być piękna...
    "Życie jest piękne gdy żyć się umie,
    gdy jedno serce drugie rozumie".
    ZAUROCZENIE... fajna sprawa, trzeba tylko uważać żeby nie przysłoniło PRAWDZIWEJ MIŁOŚCI przechodzącej obok :)
    Pozdrawiam Zauroczoną i ... chyba czas napisać wiersz o MIŁOŚCI ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz:) Co do wiersza, to zdaje mi się, że jest jeden w blogowej zakładce z wierszami (jeden o miłości), ale... napisanie kolejnego? Hmmm... całkiem niezły pomysł:D

      Usuń
  2. Naszła mnie myśl, żeby tu zajrzeć, bo dawno mnie tu nie było. I proszę, idealnie trafiłaś tematem w mój nastrój. Dziękuję :) A co do książki, to może jest ci dane być Poetką?

    OdpowiedzUsuń

Śmiało! Powiedz mi, co o tym myślisz:)