środa, 19 października 2016

Kończy się pewna epoka

UWAGA! WAŻNE OGŁOSZENIA!

1. DEFINITYWNIE zarzucam pisanie "mojej opowieści". Jest dla mnie niezwykle męczące ciągłe myślenie o niej, próby dopisania czegoś nowego, poprawki starych rozdziałów i tym podobne. Jestem nią znużona i nabieram wstrętu do myśli o dalszym tego ciągnięciu. Mam również coraz mniej czasu. Szkoła i obowiązki się spiętrzają. Wena nie przychodzi - nie jest to już to samo, co dawniej, kiedy siadałam do pisania "mojej opowieści" z zapałem i entuzjazmem, zapełniając dwie lub trzy strony za jednym zamachem. Poza tym wątki zagmatwały się i ciężko mi wymyślić dalszy ciąg. Pierwsze dwa rozdziały mają niemal trzy lata, zatem odbiegają stylistycznie od mojego aktualnego sposobu pisania, a przerabianie ich i dostosowywanie wielokrotnie kończyło się fiaskiem. Poczucie, że "powinnam pisać dalej, bo wszyscy czekają i wypadałoby opublikować nowy rozdział" staje się dla mnie po prostu nieznośne. Uważam również, że nieco przeliczyłam się, co do moich możliwości, biorąc się na wstępie pisarskiej kariery za rozbudowaną powieść.
Rozumiem, że będziecie zawiedzeni i rozczarowani. Mnie również było ciężko, gdy podejmowałam tę decyzję, ale jest to, moim zdaniem najlepsze rozwiązanie. Zżyłam się z "moją opowieścią" jak z niczym innym, co napisałam. Towarzyszyła mi ona od szóstej klasy podstawówki, przez całe gimnazjum i aż do teraz. To był mój sposób wyrażania siebie, swoich fascynacji, pragnień, przekonań i marzeń. Cały pomysł zrodził się po obejrzeniu na wczasach "Władcy Pierścieni", a później umocnił po przeczytaniu książek. W każdym bohaterze zostawiłam cząstkę siebie samej (choć może tego nie widać) i każdego na swój sposób ukochałam. Może byli mi potrzebni właśnie wtedy? Nie żałuję tego, że zaczęłam pisać. Dzięki mojej opowieści rozwinęłam ogromnie swój warsztat pisarski, pomysłowość oraz horyzonty. Ale teraz dorastam. Może już nie jest mi ona niezbędna? Wspominam mile każdą chwilę spędzoną na pisaniu historii Amrota, Krysi, Joanela, Piotra i Maćka. I zawsze będę wspominać.
Pragnę przy tej okazji podziękować wszystkim, którzy wspierali mnie w mojej twórczej podróży. Dziękuję za wiarę we mnie, gdy było mi ciężko, za entuzjazm, z jakim przyjmowaliście każdy kolejny rozdział. Dziękuję za to, że Wy również pokochaliście moich bohaterów, że im kibicowaliście. Dziękuję za każdy komentarz, jaki pojawił się pod "moją opowieścią". Dziękuję za to, że wlaliście we mnie pewność siebie i odwagę. Dziękuję również za życzliwą krytykę:)
Czy Amrot będzie żył długo i szczęśliwie razem z Krysią? Tak, będzie. Zrezygnuje dla niej z nieśmiertelności i zostanie z nią na zawsze. Czy Joanel i Maciek pokonają zło, które ich ściga? Tak, pokonają. Oni również odnajdą swoją odwagę i przeżyją niesamowite przygody. Czy Piotr (którego ja kocham najbardziej) przestanie być smętnym, nudnym, marudnym kapitanem? Tak, przestanie. Znajdzie swoje szczęście i nauczy się uśmiechać. Czy Złota Puszcza zawrze pokój z Danmarkiem? Tak, zawrze. Mimo dawnych zaszłości te dwa królestwa połączy silna braterska więź. Doktor Arnes będzie wciąż doktorem, a pani Helena wciąż kochającą mamą. "Ciocia" Eliz dalej będzie pakować do tobołków Joanela masę słodyczy, a Bogusław dalej będzie prowadził swoją karczmę wpół drogi do Danmarku. I tylko Thrakon nie znajdzie swojego szczęśliwego zakończenia, bo nie należy się ono osobom takim jak on.

2. W związku z tym, co oświadczyłam powyżej, zapowiadam również, że z początkiem listopada zlikwiduję stronę "moja opowieść" na blogu. Nie widzę sensu, by dłużej się na nim znajdowała. Zatem do początku listopada każdy, kto zechce zachować ją sobie "na pamiątkę" na swoim komputerze może to uczynić - kopiując ją z mojego bloga. Zaznaczam jednakże kategorycznie, że NIE ZEZWALAM NA PUBLIKOWANIE JEJ GDZIEKOLWIEK - czy to w sieci, czy na papierze. Jest ona do Waszego i tylko Waszego użytku. Jeżeli pokażecie ją znajomym, muszą to być takie osoby, co do których JESTEŚCIE PEWNI, że zastosują się do mojego zakazu i również nigdzie tego nie opublikują.
Podobnie zamierzam zrobić z moimi wierszami, dodatkowo z tego względu, że jeśli są one w internecie (w tym wypadku na moim blogu), to nie mogę wysłać ich na żaden konkurs. One także służyły mi do wyrażania siebie i swoją funkcję spełniły. Zatem, kto chce je zachować, może DO WŁASNEGO UŻYTKU skopiować je na swój komputer.
Tu również dziękuję wszystkim, którzy pomagali mi w trudnym dziele ich tworzenia. Wyrażałam w nich swoją złość, swój gniew na świat i na to, jaki jest; wyrażałam swoje ideały i marzenia... w pewnym sensie wyrażałam całą siebie. Wsparcie było i jest dla mnie niezwykle cenne - nie mam, jak wyrazić całej wdzięczności za Waszą wiarę we mnie. DZIĘKUJĘ! DZIĘKUJĘ! DZIĘKUJĘ WAM Z CAŁEGO SERCA!!!

3. Zatem od teraz, mój blog będzie się składał jedynie z postów. Nie będą one tak częste, jak dotychczas, bowiem mój czas na pisanie znacznie zmalał ze względu na szkołę.

W tym miejscu pragnę również podziękować wszystkim, którzy wyrazili swoje poparcie dla mnie pod ostatnim postem - tym o aborcji. Był to dla mnie wyjątkowo ważny post. Cieszę się zatem, że tyle osób popiera to, co myślę i co piszę. To dla mnie niezwykle cenne:)

Na sam koniec, albo po to, by ostatecznie zdołować, albo by z doła wydźwignąć, przedstawiam Wam "wiersz" z 06.09.16., wiersz z otchłani rozpaczy, w jaką wpadłam z początkiem roku szkolnego. Wiersz szczerze o mnie, ale może i o Was...
(zachęcam do puszczenia sobie przy czytaniu tego: "Let ‘Er Buck (score) – Hidalgo" możecie to znaleźć tutaj)



Świat jest przed nami.
I nie ma kroku wstecz.
Patrzymy przez otwarte drzwi
Na zieloną dolinę.
Na rozgrzaną pustynię.
Na oblodzone góry.
Na lazurowy ocean
Na sosnowy las.
Dostaliśmy klucz.
Otwarliśmy wejście.
Ani kroku wstecz!
Nie wolno się wycofać.
Kto stchórzy nie jest godny
Mienić się dorosłym.
Nie ma już klucza do dziecięcych drzwi.
Przepadł.
Jest tylko ten.
Ten do ogromnego świata.
I będzie ciężko.
Będzie pot
I krew
I łzy.
Strach stoi tuż za nami.
„Jeszcze możesz się wycofać…”
Szepce nam do ucha.
Ale wycofać się
To właśnie znaczy stchórzyć.
Nie podjąć rękawicy.

Boję się.
Świat przesuwa się wokół mnie
Jak w kalejdoskopie.
Szkoła, koleżanki, dom,
Zadania, wymagania, sen,
Jedzenie, ból, niepewność.
Szybko.
Zbyt szybko.

Chcę osiągnąć szczęście.
Mieć dobre oceny w szkole.
Zakochać się.
Spędzać czas z bliskimi.
Napisać książkę.
Znaleźć pracę, którą będę kochała.
Zmienić świat…
Ale świat
Jest ogromny.
A ja niezwykle mała.
Bezradna.
I bardzo zagubiona.
Przepadł klucz do dziecięcego pokoju.
Nie ma go.
I nie wiem, gdzie go szukać.
Prawdopodobnie
Już nigdy go nie znajdę.

Nie chcę się z tym pogodzić.
Nie.
Tupię nogą.
To niesprawiedliwe.

Nie jestem twarda.
Wielu być może
Sądzi tak o mnie.
Ale to nieprawda.
Chciałabym tylko
Taka być.
To moja maska.
Na co dzień.
Pełna kontrola.
Opanowanie.
Idealna organizacja.
To wszystko kłamstwa.
Buduję je wokół siebie.
Bo tak naprawdę…
Też mam uczucia.
Targają mną w sprzeczne kierunki.
I obawy.
Boję się.
Wielu rzeczy.
Wielu rzeczy nie jestem zdolna znieść.
Wielu pragnę, ale nie mam odwagi,
By o nie walczyć.
Wielu rzeczy żałuję.
Nie potrafię ich sobie wybaczyć.
Bardzo wielu.
Banalnych rzeczy.
Drobnostek.

Gdzie to się stało?
Kiedy?
Kiedy zatraciłam naturalność?
Kiedy szczery uśmiech?
Optymizm?
Życzliwość?
Kiedy?
Kiedy wystrugałam pierwszą maskę?
Dlaczego?
Kiedy przestałam się cieszyć na co dzień?
Kiedy zaczęłam przygryzać wargi,
Gdy popełnię gafę?
Kiedy pierwszy raz
Potraktowałam kogoś z góry,
Czując się jednocześnie
Taka mała?
Kiedy zgubiłam
Klucze do dziecięcego pokoju?
I jak do tego doszło?

Chcę biec po zielonej trawie.
Chcę krzyczeć i śmiać się na głos.
Chcę śpiewać.
Chcę słyszeć, że wszyscy mnie kochają.
Chcę spać w pluszakach.
Chcę nosić kolorowe ciuchy.
Chcę jeździć na koniu.
Chcę, by wszystkim się podobała
Moja opowieść.
Chcę robić głupie żarty.
Chcę patrzeć w niebo.
Chcę się całować.
Chcę pięknie rysować.
Chcę pływać w morzu.
Chcę chodzić po górach
I się nie męczyć.
Chcę się przytulać.
Chcę powiedzieć wszystkim,
Jak bardzo ich kocham.
Chcę, żeby pani z polskiego
Doceniła wszystko, co robię.
Chcę codziennie jeść tort.
Chcę pędzić na rowerze.
Chcę oglądać łzawy romans.
Chcę grać dobrze na gitarze.
Chcę się objadać słodyczami.
Chcę być szczęśliwa.
Chce zmienić świat.
Uczynić go pięknym.
Dobrym.
Kolorowym.
Życzliwym.
Nie chcę dorosnąć.
Ale wygląda na to,
Że nie mam wyboru.
Boję się.
Ale to niczego nie zmieni.

Chcę być szczęśliwa.
Mam tylko ten jeden klucz.
Do dorosłości.
Otwieram drzwi.
Przede mną jest świat.
Dom został za mną.
I wiem, że kiedy się odwrócę
Zobaczę wszystkich życzliwych ludzi,
Których kiedykolwiek spotkałam.
Uśmiechają się do mnie.
Oni wszyscy
Wierzą, że mi się uda.
Osiągnąć szczęście.
I zmienić świat.
Teraz już tylko moja kolej.

06.09.16r.
Przy muzyce „Let ‘Er Buck (score) – Hidalgo”



5 komentarzy:

  1. Miałaś odwagę podjąć trudną decyzję - szanuję ją. Mam jednak nadzieję, że nadal będziesz pisała wiersze i opowiadania bo masz do tego talent - nie porzucaj go a rozwijaj. Napisałaś bardzo wzruszający post... ja się rozkleiłam. Dobrze, że można u Ciebie poczytać rzeczy trudne i "głupiutkie", smutne i zabawne - fajnie, że właśnie piszesz co czujesz - można przez to lepiej poznać Ciebie :D
    P.S. Co do wiersza i zgubionego klucza...
    Ja też wierzę, że Ci się uda, wierzę, że otworzysz nie jedne drzwi dorosłości, drzwi szalonych pomysłów nastolatek... drzwi zdobywania "szczytów" wiedzy i mądrości lat studenckich... drzwi wielu zauroczeń i tej jedynej miłości... drzwi stawania się dorosłym i odpowiedzialny... drzwi zwariowanych i radosnych zabaw ze swoimi dziećmi (o!!! odnalazł się zagubiony klucz do pokoju dziecięcego)... drzwi patrzenia z podziwem jak dorastają i zmieniają świat Twoje dzieci...
    Każdy czas ma swoje uroki i cienie ale nie można zatrzymać się tylko na jednym etapie życia. Trzeba podejmować wyzwania i śmiało iść dalej... a tam czeka Cię nowa PRZYGODA!!! No więc co zrobisz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za wsparcie i zrozumienie. Czytając ten komentarz ja się prawie wzruszyłam... Cieszę się, że mi kibicujesz, że we mnie wierzysz:)
    Spróbuję znaleźć wiele kluczy, jak to mówią "Wiedza to potęgi klucz, a jak będziesz mieć dużo kluczy to zostaniesz woźnym!"
    Czasem po prostu widzi się wiele rzeczy w szarych barwach, ale zły czas przemija i wierzę, że kiedy zaświeci znów słońce, oświetli ono również te "fajne" klucze - klucze wygłupów i szalonych pomysłów:)

    OdpowiedzUsuń
  3. He, he, jak się ma dużo kluczy to może znaleźć skrzynie pełną skarbów, do której akurat tylko Ty masz klucz... albo tajemniczy ogród... albo zapomniane wejście do fantastycznego zamku... Taki woźny ma wiele możliwości 😃 Pozdrawiam i trzymam kciuki za Ciebie 😊 i niech zawsze świeci Ci słońce.

    OdpowiedzUsuń
  4. A odkopię, bo czemu nie... :)
    Oczywiście, że musiałam przegapić ten moment, kiedy mogłam jeszcze zdobyć unikalne, pierwsze dzieła tak wspaniałej pisarki, która w przyszłości będzie niezwykle sławna, a jej opowieści z dziecięcych lat będą kosztować miliony (wcale nie sprzedawałabym ich na czarnym rynku, ale jednak miałabym pewną satysfakcję z ich posiadania)
    Właściwie to chciałam zostawić tu tylko dwie myśli. Pierwsza jest taka, że to pocieszające, że nie tylko mnie przerażają zmiany w życiu, dorosłość i wyjście z gimnazjum.
    Ale wydaje mi się, że dorosłość niekoniecznie oznacza zostawienie tego wszystkiego o czym piszesz za sobą. Może dorosłość jest jeszcze bardziej świadomym doświadczeniem tego; i jeszcze więcej, bo możesz działać w tak wielu nowych miejscach i dziedzinach i wśród nowych ludzi... A do niektórych rzeczy z Twojej listy potrzeba po prostu... odpowiednich ludzi :)
    To może być otwierająca się przed nami otchłań, w którą trzeba wskoczyć, ale przecież całe życie tak skaczemy i jak dotąd chyba wychodziło to na dobre (przynajmniej mi).
    Twoje poglądy na pewno się pozmieniały przez ostatni rok, ale i tak zostawię tu ten komentarz. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że jeszcze tu zaglądasz! Dziękuję też za piękny, pełen motywacji komentarz:) Sorry, że trochę późno odpowiadam (bo dwa miesiące to chyba późno:), ale nie sądziłam, że ktoś tu jeszcze zawita, więc i ja nie odwiedzałam tego miejsca zbyt często. Dorosłość już niebawem - cóż, czas by się z nią zmierzyć!
      A co do skakania w otchłań, to przypomniałaś mi tym pewną historyjkę odnośnie naszej wiary: Im bardziej wierzysz Panu Bogu, tym wyżej wchodzisz po szczebelkach drabiny. Aż w końcu, gdy docierasz na sam jej szczyt i nie widzisz już ziemi pod sobą, Pan Bóg mówi: "Dobra, a teraz skacz - Ja cię złapię". Całe nasze życie to chyba faktycznie skakanie:)
      Pozdrawiam!

      Usuń

Śmiało! Powiedz mi, co o tym myślisz:)