Stąd pomysł, który widzicie powyżej: cały post napisany elfickim Sindarinem (tak, to co teraz czytacie jest napisane również tam u góry). I tu wielki ukłon w stronę Gosi Pluskoty, za wyjawienie mi sekretnego translatora, który potrafi tłumaczyć na ten język - dziękuję, Gosiu!!!.
Ale do rzeczy. Przejrzałam wczoraj mnóstwo zdjęć (z elfami w roli głównej, naturalnie) i nie sposób byłoby pokazać chociaż część z nich. Natknęłam się jednak, przy okazji, na coś, o czym już wcześniej nieco wspominałam - na witraże. Masę witraży przedstawiających sceny z książek Tolkiena. Im chciałam poświęcić dzisiejszy, niecodzienny, post.
Autorem tych niesamowitych dzieł jest chiński artysta Guo Jian (54 lata). Nie wiem, skąd wziął taki pomysł, ani kiedy zaczęła się jego droga w tym kierunku, bo "ciocia Wikipedia" nie za bardzo chciała ze mną współpracować w tej kwestii. Fakt jednak pozostanie faktem - gość jest naprawdę wielki! Moim zdaniem rzucił on zupełnie nowe światło na pojęcie "fan Tolkiena". Witraży jest naprawdę mnóstwo, ale postaram się pokazać Wam ten najpiękniejsze (jeśli w ogóle można przyjąć takie kryterium) i krótko wyjaśnić, co się na nich znajduje. Zatem zapraszam za mną!!!
* * *
Witraż numer 1 - stworzenie Dwóch Drzew Valinoru (Silmarillion)
Na witrażu widzimy niemalże sam początek historii Śródziemia. Wszystkie postaci, które się na nim znajdują to Valarowie - tolkienowskie odpowiedniki greckich bogów (w dużym uproszczeniu) - którzy stwarzają Drzewa: Laurelin i Telperion. Są one najwyższym dziełem Valarów, dają światło w dzień i w nocy, niczym słońce i księżyc. Ich zniszczenie rozpoczęło bunt elfów i cały Silmarillion.
![]() |
arda.reactor.cc |
* * *
Witraż numer 2 - Słońce i Księżyc
Tutaj już właściwe ciała niebieskie, powstałe po zatruciu Dwóch Drzew, oraz ich opiekunowie Ariena (słońce) i Tilion (księżyc).
![]() |
dfclubedolivro.blogspot.com |
* * *
Witraż numer 3 - Thingol i Meliana
Ten witraż przedstawia jedną z pierwszych par zakochanych. Król elfów Thingol poznaje jedną z wyższych duchów - Melianę. Porzuca wędrówkę na zachód i zostaje z nią. Ich królestwo niemal najdłużej opierało się Czarnemu Władcy.
![]() |
tiaurus.info |
* * *
Witraż numer 4 -Historia Berena i Luthien
Właściwie, są to trzy witraże, ale łączą się w jedną historię - najtragiczniejszą i najromantyczniejszą historię Pierwszej Ery. Ciężko ją streścić w dwóch słowach, więc ciekawych odsyłam tutaj
Warto jednak dodać, że w tej historii niebanalną rolę odgrywa... Finrod! Tak! Finrod Felagund! Widać go nawet na pierwszym z witraży (na dole), gdy pojedynkuje się z Sauronem.
![]() |
www.taringa.net |
* * *
Witraż numer 5 - Gondolin
Tutaj znów trzy witraże przedstawiające dzieje ukrytego królestwa Gondolinu - od założenia do klęski. Było to ostatnie z królestw elfów w Pierwszej Erze. Rządził nim serdeczny przyjaciel Finroda - Turgon.
![]() |
plus.google.com |
* * *
Witraż numer 6 - podróż Earendila
Ten obraz przedstawia Earendila - ojca Elronda. Był on "Gil Estel" - wielką nadzieją ludzi i elfów. Na witrażu właśnie płynie po pomoc dla Śródziemia, do Valarów.
![]() |
aerin-kayne.deviantart.com |
* * *
Witraż numer 7 - Upadek Nargothrondu
To już ostatni, na razie, witraż, więc musiałam znaleźć coś wiążącego się z Finrodem, oczywiście. Zatem widać upadek jego królestwa Nargothrondu, już po śmierci króla. Smok robi totalne spustoszenie, gdyż pewien niemądry człowiek - Turin - zaproponował by zbudować most do twierdzy. Dzięki temu bezskrzydły smok zdołał się tam dostać!
![]() |
twitter.com |
* * *
Witraży jest naturalnie o wiele więcej (być może w kolejnym poście pokażę te z "Hobbita" i "Władcy..."). Teraz jednak muszę już kończyć. Miłego dnia wszystkim! Niech zainspirują Was te niesamowite dzieła - przeczytajcie "Silmarillion" (taaa... łatwo powiedzieć) i uwierzcie w elfy. One przecież istnieją!!!:)
Namárië! (żegnajcie)
P.S. Co do translatora, to tłumaczy on litera po literze, nie zaś podaje elficki odpowiednik danego słowa w elfickim alfabecie. Jeśli rozumiecie, jaka jest różnica:)
Witraże są przepiękne a ten elficki... tajemniczy, ale fajny. Widać, że maniaków Tolkiena nie brakuje... są na całym świecie, są wszędzie...boję się spojrzeć do lustra ;D
OdpowiedzUsuńTaaak... Ktoś mądry kiedyś powiedział, że dzieła Tolkiena można albo kochać albo nienawidzić. Ja zaliczam się do pierwszej opcji:) Za kilka lat pewnie skatalogują to jako chorobę. Chorobę nieuleczalną i nasilającą się z każdym dniem! Pierwsze stadium to sympatyk Tolkiena, potem jest fan Tolkiena, "tolkienomaniak", aż wreszcie tolkienowski fanatyk (czy jak kto woli "tolkienotalib"). Tolkienowski fanatyk wita się ze wszystkimi po elficku (lub krasnoludzku), szpera wszędzie mówiąc, że szuka Silmarilli i książki Tolkiena zna na pamięć. Katastrofa!... Szczerze liczę, że dotrę do tego stadium:) Uwaga!!! Od stadium numer jeden, chory na tolkienofilię może zarażać osoby w swoim otoczeniu. Na ogół zaczyna się od niewinnego pozostawienia na stoliczku nocnym (osoby potencjalnie godnej zainfekowania) pierwszego tomu "Władcy Pierścieni". Dalej idzie już z górki:D
OdpowiedzUsuń