sobota, 25 sierpnia 2018

Słów kilka o pewnej trylogii filmowej, czyli nordyckie zauroczenie z marvelowską posypką

Hejka Kochani!
Po przerwie (śmiem twierdzić, że nie takiej znowu długiej, w porównaniu z innymi) powracam z nową dawką mojego zauroczenia. Bo (tego Wam chyba nie wyjaśniłam poprzednio) moje zauroczenie dzieli się zasadniczo na dwie podkategorie: mitologiczną i filmową. Dzisiaj będzie słów kilka o tej filmowej.
Wszystko zaczęło się dawno, dawno temu, w odległych Pawłowicach, gdy pewna dziewczyna obejrzała marvelowską produkcję, pod tytułem Thor. Wtedy wystąpiły u niej pierwsze, niestety niezdiagnozowane w porę, objawy nordyckiego zauroczenia. Wszystko za sprawą znanego Wam już z poprzedniego postu Lokiego, który w wersji filmowej przyjął całkiem przystojną, moim zdaniem, twarz Toma Hiddlestona.
Disney Wiki - Fandom














Na szczęście (albo i nie) objawy owe ustąpiły wtedy dość szybko i na ładnych kilka lat zapanował spokój. Aż do niedawna. Otóż ta sama (choć nieco już starsza) dziewczyna wpadła pewnego pięknego, czerwcowego dnia na pomysł, by obejrzeć trzecią, najnowszą część wspomnianego już Thora. No i wtedy zaczęło się na dobre.
Tak, jestem już dorosła, więc nie powinna mieć (chyba) faz na bohaterów filmowych, bo tym charakteryzuje się sam środek nastolatkowści. Tak, ten konkretny bohater jest na dodatek, mówiąc oględnie, nie do końca pozytywny, więc to już w ogóle nie przystoi. Nie, nie stać mnie na leczenie i nie zamierzam go podejmować:)

Od tej pory możecie się więc spodziewać dwóch rodzajów postów: mitologicznych i filmowych. Jest więc to ostatni moment na nadrobienie zaległości, jeżeli chodzi o oglądanie, bo od teraz zaczną się nieuchronnie pojawiać spojlery. Nie wiem, czy przepadacie za Marvelem (ja osobiście ostatnio nie przepadam, ze względu na to, co zrobili w... ale o tym później) i czy w związku z tym zniesiecie aż cztery filmy tej wytwórni - to już wasz wybór. Dla zainteresowanych podaję jednak tytuły w dwóch wariantach oglądania:

- trylogia ThoraThor (2011), Thor: Mroczny świat (2013), Thor: Ragnarok (2017) - do obejrzenia dla tych, którzy chcą poznać jedynie losy Lokiego jako boga z Asgardu, pomijając jego udział w... (odkaszlnięcie) tym, co się stało z Nowym Jorkiem. Na koniec gwarantowana niezła (choć niepasująca do klimatu poprzednich części) porcja humoru
- tzw. trylogia Lokiego: Thor (2011), Avengers (2012), Thor: Mroczny śwat (2013) - do obejrzenia dla tych, którzy chcą mieć spójną wizję Lokiego, jako postaci i przyjrzeć się jego ewolucji na tle kolejnych wydarzeń z jego udziałem. Niestety, ceną za to jest spotkanie z innymi postaciami z uniwersum Marvela (Iron Man, Capitan America, itp.), których nie zrozumiemy do końca bez obejrzenia oddzielnych filmów z ich udziałem (tj. Iron Man 1,2; Capitan America: Pierwsze starcie, itp.). Nie jest to, co prawda, konieczne (ja tego nie zrobiłam) - wszystko zależy od Waszego podejścia.

Możecie też oczywiście obejrzeć wszystkie cztery filmy od deski do deski (wersja dla wytrwałych), jeżeli macie dość czasu. Może maraton filmowy to dobry pomysł na zakończenie wakacji?;)

Trzymajcie się ciepło, korzystajcie z ostatnich dni błogiego nicnierobienia i szykujcie na nieuchronny ciąg dalszy nordycko-marvelowskiej mieszanki:D Następnym razem będzie już rzeczowo, poważnie i dogłębnie. TO, na razie, był tylko wstęp.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Śmiało! Powiedz mi, co o tym myślisz:)