niedziela, 21 grudnia 2014

Bożonarodzeniowe życzenia

Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia chciałabym Wam życzyć:
- by Baranek przeżył swoje urodziny również w Waszym sercu, by obdarował Was swoimi łaskami, pokojem i radością
- by ten Święta były czasem pojednania, zwłaszcza z tymi, z którymi wcześniej nie chcieliście się pojednać
- byście spędzili je, grzejąc się w promieniach rodzinnego ciepła
- by karp był smaczny, Pierwsza Gwiazdka jasno świeciła na niebie, a prezenty okazały się tymi wymarzonymi
- by każdy z Was umiał w te Święta nie tylko dostawać, ale i dawać, zarówno innym ludziom, jak i Barankowi


Jednym słowem: Błogosławionych i pięknych Świąt!

Zdjęcie ze strony: polki.pl

P.S. Chętni mogą wejść na stronę opatrzoną tytułem "moja opowieść" i sprawdzić, co tam się nowego "wkleiło". Ot, taki prezencik na Boże Narodzenie:)

piątek, 19 grudnia 2014

"Christmas time"

Hejka:)
Ostatnio dosyć długo mnie tu nie było, z resztą nie pierwszy raz... Zaczęła się szkoła, skończyło "chorobowe", więc skrócił się też znacznie wolny czas. Teraz na reszcie finito lub the end, jeśli ktoś woli angielski od włoskiego. Koniec, mówiąc wprost. Następne lekcje, kartkówki i sprawdziany za rok (wiem Gosiu, mówi się "w przyszłym roku"). Fakt pozostaje faktem: szkoła się kończy, a Boże Narodzenie nadchodzi wielkimi krokami. Razem z nim zbliża się też koniec naszej "ankietki", jeśli się nie mylę, nastąpi on dziś, bądź jutro. W związku z tym, krótkie podsumowanie.
Zwyciężyły niewątpliwie [5 głosów] książki  (Kochani, jesteście przyszłością Polski!), na drugim [3 głosy] miejscu były ex aequo (czyt. egzekwo) słodycze (hmmm... czemu mnie to nie dziwi?) i rzeczy określone tajemniczym hasłem "inne" (jeśli ktoś chce, może napisać, o co mu dokładnie chodziło). Na najniższym stopniu podium [2 głosy] wylądowały kosmetyki (no cóż, może następnym razem się uda:). Jeden, wyjątkowo samotny głos otrzymały gry (chyba nawet wiem, kogo to głos:3). Nikt nie zagłosował na pluszaki (naprawdę?!) i na ubrania (to było do nieprzewidzenia). Dziękuję, że aż sześć osób (nie licząc mnie) wzięło udział w ankiecie:), pozostaje mi tylko życzyć Wam, byście dostali właśnie to, o czym marzycie.
Jeśli pomysł się Wam podobał, napiszcie, a może zrobię w przyszłości inne ankietki (warto podsunąć mi również temat).

To by było na tyle z blogowych, bieżących spraw, teraz do rzeczy. Dosyć niedawno przyszła do nas, z resztą jak co roku, kartka świąteczna od cioci z Anglii. Jak co roku również, nie było na niej ani szopki, ani Jezusa, ani w ogóle niczego z Nim związanego. Smutne. Oczywiście, to niej jej wina, winny jest tutaj świecki i jakże zlaicyzowany kraj. To jest jeszcze smutniejsze. W związku z ową kartką, wywiązała się między mną, a moją mamą rozmowa na temat Bożego Narodzenia w takich krajach, jak Anglia. Doszłyśmy do wniosku, że, tak na dobrą sprawę, to mało kto tam wie, o co właściwie chodzi w tych całych "Świętach" (słowo "Boże Narodzenie" stało się już z pewnością archaizmem). Liczy się w nich na ogół MOJA dobra zabawa, MÓJ czas wolny od pracy, MÓJ, bezdyskusyjnie należny odpoczynek. Całkiem już zapomniano, że to nie JA jestem w tym czasie najważniejszy. To jest przecież BOŻE Narodzenie! Ale kto tam by wierzył w takie "zabobony"?
Ha! I tu jest haczyk! Skoro nie wierzysz w Boga, w Boże Narodzenie, itd., to dlaczego je świętujesz? Jeśli chcesz być uczciwym ateistą, to powinno cię ono tyle obchodzić, co święta, jakichś afrykańskich plemion. Trzeba być przecież uczciwym. Nie wierzysz, to skąd nagle święto na cześć Boga? A jeśli wierzysz, a przynajmniej tak deklarujesz, to dlaczego nie spędzisz go z Bogiem? Owszem, będziesz na Mszy Św., NAWET na Pasterce, ale dlaczego? Bo to taki piękny zwyczaj, hmmm?
I tutaj do głowy przeszło mi bardzo plastyczne porównanie:
Wyobraźmy sobie baranka. Małego, kochanego baranka, który jest dobry i uprzejmy dla wszystkich innych zwierząt. Jak co roku, baranek ma za niedługo obchodzić swoje urodziny. Jest więc zadowolony i niecierpliwy: "Hura! Za niedługo moje urodziny! Na pewno przyjdą wszyscy moi przyjaciele!". Inne zwierzęta doskonale zdają sobie sprawę z tego, że są urodziny baranka oraz, że wszyscy oni są na nie zaproszeni. Stwierdzają, że to świetna okazja, by się zabawić, wyszaleć, najeść, spędzić nawet trochę czasu razem, pokupować coś w sklepie, itd. Nie bawią się jednak u naszego baranka, lecz rozchodzą się na różne, zorganizowane samodzielnie imprezy. Baranek zostaje sam. W swoje urodziny. Jest mu tak bardzo smutno. Nikt nie przyszedł, choć WSZYSCY  WIEDZIELI  I DEKLAROWALI,  ŻE  SĄ  JEGO  PRZYJACIÓŁMI. Gdyby baranek wiedział, że np. zebra, lampart i wiewiórka go nie lubią, nie zdziwiłoby go, gdyby oni nie przyszli. I tak byłoby mu smutno, ale o wiele mniej. A tutaj taka zdrada... Hipokryzja...
Może chociaż my okażmy się prawdziwymi przyjaciółmi baranka i przyjdźmy na jego urodziny?



Zdjęcia ze stron:
pomyslnaprezent.blox.pl
baltazar85.wrzuta.pl
www.lalinda.pl

środa, 10 grudnia 2014

Uwaga!

Z niezmierną radością, a jednocześnie z równie wielką obawą oświadczam, że zamieściłam kolejny rozdział "mojej opowieści" i nieco (chodzi o kilka wyrazów) zmieniłam końcówkę poprzedniego. Przepraszam wszystkich tych, którzy liczyli na dalsze dzieje Pulpeta i jego kolegów, niestety jeszcze nie teraz. Gratuluję natomiast tym, dla których ważniejszy był wątek Krysi i Amrota. Oto dalsza jego część:)

wtorek, 9 grudnia 2014

Zadanie z polskiego, czyli "powrót do przyszłości"

Hejka, co tam u Was? U mnie bez zmian:) Wciąż siedzę w domu i oczekuję upragnionego (tak, nie przesłyszeliście się, upragnionego) dnia,kiedy wrócę do szkoły. Nudzi mi się ciągłe przepisywanie lekcji, zwłaszcza, że robi ich się coraz więcej. Jedno tylko zadanie było ciekawe. Z polskiego, ma się rozumieć:) Tytuł brzmiał: Minęło dziesięć lat, jak wygląda teraz twoje życie? Opowiedz mi o nim. Duże pole do popisu dla wyobraźni, luźny temat, nieokreślona forma - coś dla mnie. Oceńcie, jak mi poszło. Imiona w tekście nie są żadnymi aluzjami:)

Droga/i ... (tu wstaw swoje imię)...!
Twój list sprawił mi niezmierną radość, cieszę się, że napisałaś. Pytasz, co u mnie? Mówiąc krótko: jestem SZCZĘŚLIWA!
Siedzę w kuchni mojego drewnianego, piętrowego domu. Z okna roztacza się widok na kwitnący ogród, oświetlony teraz pierwszymi promieniami słońca, dalej na zieloną, pachnącą łąkę. Gdzieś daleko majaczą góry. Pogoda jest śliczna, wśród owocowych drzew świergoczą radośnie ptaszki. Słowem, wymarzone miejsce na pisanie do Ciebie! Ale to nie wszystko...
Dosyć niedawno skończyłam polonistykę. Z wyróżnieniem (ach ta skromność)! Od roku też jestem mężatką. Brunet. Przystojniak. No, i w głowie ma poukładane. Bardzo się kochamy. Owocem naszej miłosci jest dzieciątko, na którego narodziny oczekuję wraz z Piotrem z niecierpliwością. Pozostały jeszcze tylko trzy miesiące! Jeśli to będzie chłopiec, damy mu na imię Gabryś, a jeśli dziewczynka - Krysia. 
Piotr pracuje jako mechanik samochodowy. Właśnie wyjechał do warsztatu. Ja "ślęczę" nad nową książką. Poprzednia odniosła nadspodziewany sukces.
Piotruś obiecał, że zabierze mnie w najbliższym czasie do kina na jakiś dobry film. nie mogę się doczekać!
Jak widzisz, życie mi się ułożyło i z nadzieją patrzę w przyszłość:)
Pozdrawiam              
Kasia          

I co? Chyba nie takie złe?

Ach, no tak, dla tradycji, zdjęcie ze strony:www.tapeta-slonce-aka-kwiaty-trawa.na-pulpit.com

poniedziałek, 8 grudnia 2014

à propos książek

Jak na razie, w naszej małej ankietce wygrywają właśnie książki (huraa!). Pomyślałam więc, że warto nawiązać do tego tematu i znowu polecić Wam kilka ciekawych (lub nieciekawych, jak to było poprzednio) pozycji. Dalej siedzę w domu i nudzę się jak mops (pomijając czas, kiedy przepisuję lekcje), mam więc duuużo czasu na różne ciekawe lektury.
Pierwsza z nich, którą przeczytałam trzy, może cztery dni temu, nosiła tytuł: "Uczniowie Spartakusa" i była autorstwa Haliny Rudnickiej, jeśli Wam to coś mówi. Zauważyłam ją niedawno w bałaganie mojego brata i zainteresowałam się, bo ogólnie lubię historie o starożytnych bohaterach i herosach. Książka była stara - wydanie z 1974r., lecz mimo to dosyć ciekawa. Nie jakoś szczególnie, ale miło się czytało. Opowiadała o chłopcu z Grecji - Kaliasie, którego wraz z matką porwali handlarze niewolników. Tym sposobem dotarł do Rzymu. Tam zaczęła się jego przygoda ze Spartakusem właśnie. Polecam:)
Druga pozycja, którą skończyłam wczoraj (czego niezmiernie żałuję) to już klasyka, kolejne genialne dzieło Małgorzaty Nawrockiej - "Twierdza Aniołów". Dostałam ją na Mikołaja:) Ten, kto czytał już "Anhara", "Alhara" i "Ariela" jej autorstwa, wie o co chodzi. Kto nie czytał, nich żałuje i niech jak najszybciej nadrobi te braki:) Książki jest po prostu świetna, czyta się ją jednym tchem. Naprawdę. No i temat jest ciekawy: Anioły... Nie wiem, jak Wy, ale ja mogłabym o nich słuchać cały czas... Wciągnęła mnie do tego stopnia, że jeszcze wczoraj namówiłam rodziców, byśmy przeczytali ją całą rodziną, i oto, w tym samym dniu, w którym ją skończyłam, zaczęłam ją ponownie, tyle że na głos:) Najchętniej opowiedziałabym ją Wam całą, rozdział po rozdziale, ale ograniczę się tylko do kilku słów. Książka jest pisana prostym, młodzieżowym językiem, a jej bohaterami są trzej kandydaci na Aniołów Stróżów, uczęszczający do Anielskiej Akademii. Mają tam różne przygody, niektóre niezwykle zabawne, inni poważne, a jeszcze inne wręcz mrożące krew w żyłach. No i towarzyszy im między innymi kto? ARCHANIOŁ MICHAŁ. Mój ulubiony święty... Serdecznie i gorąco polecam:)

Jak zwykle, zdjęcia ze stron:
zerozerosiedem.pl
sprzedajemy.pl
www.edycja.pl

czwartek, 4 grudnia 2014

"On stanąwszy nad nią rozkazał gorączce, i opuściła ją." Łk 4,39a

Znacie ten tekst? Wydaje się dosyć znajomy, przynajmniej dla niektórych. Tych, którzy nie wiedzą, o co chodzi, zachęcam, by sięgnęli do kurzącej się na półce Biblii i nieco go sobie przybliżyli, nie jest długi, raptem trzy zdania:)
Skąd taki tytuł? No właśnie. Może dlatego, że dziś chciałabym opowiedzieć Wam podobną, choć trochę mniej spektakularną historię. O mnie.
Nigdy nie czułam w swoim życiu "fajerwerków", mimo że  zawsze chciałam. Mówienie Językami, wielkie światło, Odpoczynek w Duchu Świętym, i inne tego typu rzeczy zawsze mnie interesowały. Miałam nadzieję, że kiedyś sama będę uczestniczką podobnych wydarzeń. Wręcz uważałam, że powinnam nią zostać, bo jak to? Bóg miałby mnie dotknąć tak zwyczajnie? Nie... to by było zbyt... proste...
Niedawno, bo w miniony wtorek nadarzyła się okazja, by wreszcie wepchnąć się z butami w ten "wielki, religijny świat", świat niesamowitych doznań itd., bo w niedalekich Baranowicach organizowana była modlitwa o wyzwolenie duszy i ciała. "Łał! To będzie coś! Z pewnością co najmniej kilka demonów wyjdzie z jakichś opętanych, światło, fajerwerki!" - nie mogłam się doczekać. Gdy zajechaliśmy na miejsce spotkało mnie początkowo rozczarowanie: jakaś grupka młodzieży brzdąkała na instrumentach, w ławkach siedziało parę starszych osób. Zapowiadał się wieczór pod hasłem: "Jezus cię kocha" bardzo pięknym, aczkolwiek trochę oklepanym. No cóż. Siadłam w ławce i czekałam.
Poszłam do spowiedzi, zaczęła się Msza. Nic. Msza, jak każda inna. Ciekawiej zrobiło się po Komunii. Ksiądz polecił wszystkim wstać i razem zaczęliśmy śpiewać piosenki dziękczynne, z rękoma wzniesionymi w wyrażającym to geście. Spróbujmy zbagatelizować: no, niby to jeszcze nic takiego, wznosisz ręce i śpiewasz... na oazie bywało podobnie. Mimo wszystko powoli zaczęłam się "wczuwać w nastrój". Śpiewaliśmy dosyć długo. Zdecydowanie dłużej, niż na zwykłej Mszy. Ale to mi nie przeszkadzało, zawsze lubiłam tego typu modlitwę - uwielbienie. Później Eucharystia potoczyła się dalej zwykłym tokiem: błogosławieństwo końcowe, itd. Ale, nim księża zeszli za ołtarz, ten prowadzący Mszę (swoją drogą dosyć charyzmatyczny) powiedział, że teraz będzie okazja do indywidualnej modlitwy o wyzwolenie. Miała ona polegać na tym, że podchodziło się do księdza, mówiło mu się na ucho swoją dolegliwość (fizyczną, psychiczną lub duchową) oraz swoje imię, a on w imieniu Jezusa rozkazywał owej dolegliwości, by nas opuściła. Tak, jak w tytułowym fragmencie. 

Ciężko opisać ten moment, bo był niesamowity, mimo, że bez fajerwerków. Stwierdziłam, że nie są aż tak konieczne:) Jezus jest po prostu blisko, cały czas. To nie On ma mi o tym ciągle przypominać gromkim głosem z nieba, to ja mam w to uwierzyć i oznajmić o tym innym. Ksiądz, który prowadził tą Mszę powiedział, byśmy, jeśli nam ona pomoże świadczyli o tym. Czy pomogło? To widać po owocach. Jak na razie chyba tak. Humoru i wewnętrznej radości od tamtego dnia nie straciłam aż do dziś. Warto jednak zaznaczyć, że prosiłam o uzdrowienie duchowe, a nie cielesne, i oto od wczoraj leżę w domu z zapaleniem gardła. Zabawne, prawda? :)
I na zakończenie podsumowujący cytat z "Esemesu z nieba" (nie wiem, czy słyszeliście o tej akcji?): "Dziękować Ci będę, że mnie wysłuchałeś i stałeś się moim zbawieniem." Ps 118,21 "Co wiemy o Bożych drogach? Tyle, że są dla nas najlepsze." św.Maria
Każdemu życzę, by odnalazł tą najlepszą drogę, niekoniecznie z fajerwerkami:)

Jeśli natomiast chcecie historię bardziej spektakularną, to polecam tą http://prawda-nieujawniona.blog.onet.pl/2014/12/03/swiadectwo-nawroconego-muzulmanina-polecam-terrorysta-z-hezbollahu-spotyka-jezusa/ naprawdę warto.

Obrazki kolejno ze stron:
www.fotosik.pl
mom-nest.thoughts.com

P.S. prace nad kolejnym rozdziałem "mojej opowieści" w toku, być może niedługo skończę:3

poniedziałek, 1 grudnia 2014

No i mamy grudzień...

No właśnie, grudzień. Już tak niewiele czasu do końca roku... i do Bożego Narodzenia oczywiście! Minus całej sytuacji jest taki, że robi się coraz zimniej, a to nie zdecydowanie nie jest miłe, zwłaszcza kiedy się sterczy na przystanku autobusowym. Ale do rzeczy. Zaczął się grudzień.
Wraz z nim zaczął się Adwent, co w moim przypadku oznacza również koniec gier na tablecie, komputerze oraz konsoli xbox. No cóż, takie jest nasze rodzinne postanowienie na ten czas. Nie, żeby mi jakoś szczególnie brakowało tej elektroniki, ale fajnie jest wejść sobie czasem na "Simsy", "Minecrafta", czy też "Lego Władca Pierścieni". Będę się musiała bez tego obyć:) Na szczęście nie jestem całkowicie odcięta od słodyczy (tego bym chyba nie zniosła). Zadeklarowałam co prawda, że "ograniczę ich spożycie", ale to nie oznacza, że zrezygnuję z nich całkiem. Wielki ukłon w stronę tych, którzy to potrafią. Postanowiłam sobie jeszcze, że to będzie taki adwent na serio, że wezmę się w garść i faktycznie przygotuję się dobrze na Boże Narodzenie. A Wy? Macie jakieś postanowienia?
Fakt, że dziś pierwszy grudnia oznacza również, iż za cztery dni noc z piątego na szóstego grudnia - Święty Mikołaj!!! Nie wiem, czy tylko ja tak nie mogę się doczekać tego dnia?  (nawiasem mówiąc, niektórzy, których znam do niedawna nie byli pewni, czy Mikołajki są 6.12 czy 8.12, nie rozumiem, jakim cudem...)
Nie jestem już co prawda małym dzieckiem, którego punktem honoru było ZOBACZYĆ NA WŁASNE OCZY Mikołaja i przydybać go w momencie, gdy ten wkłada prezent pod poduszkę, ale wciąż znajduję niezwykłą frajdę we wbieganiu do pokoju mojego brata z okrzykiem:"Mikołaj już był!" lub czekaniu na tego typu ruch z jego strony. Bo przyznacie, że chyba miło jest pewnego pięknego ranka wstać i stwierdzić, że nieopodal leży reklamówka właśnie z tym, o czym już od dłuższego czasu marzyłeś lub przynajmniej z rzeczą, która jest tak fajna, iż na pewno marzyłbyś o niej, gdybyś tylko wiedział, że istnieje...
Wiem, teraz już trochę przesadzam, bo prezent nie zawsze jest trafiony i czasem znajdujesz w reklamówce po prostu parę skarpetek - "O nie, tylko nie skarpetki..." - ale i tak liczą się intencje. Więc jeśli podejdziesz do tego z przekonaniem, że ów "tajemniczy pomocnik Mikołaja" chciał sprawić ci przyjemność i z pewnością długo oraz wytrwale szukał właśnie takich skarpetek, właśnie dla ciebie, to nawet one mogą się stać bardzo miłym prezentem.
Tu a propos tych skarpetek:)
P.S. Skoro nie będę w najbliższym czasie grała na komputerze, postaram się więcej czasu poświęcić kolejnemu rozdziałowi "mojej opowieści"
P.P.S. Dodałam też małą ankietkę, zapraszam do wzięcia w niej udziału:)
P.P.P.S. Postanowiłam zmienić tło na bardziej "ciepłe i optymistyczne", bo na dworze tak zimno. Wiem, że w grudniu raczej wypadałoby wstawić jakiś śnieżny motyw, ale wtedy będzie mi jeszcze bardziej zimno, niż dotychczas, więc wybaczcie:)
Obrazki kolejno ze stron:
www.widoczki.com
www.radio90.pl
www.tapetus.pl
prawy.pl

Ach, jeszcze jedno. Nie uważacie, że to:
jakkolwiek słodkie, staje się mocno przereklamowane? Może czas wrócić do tego:
O, tak zdecydowanie lepiej:)