Najpierw nieco o Portugalii. Otóż to niewielkie państwo, w przeciwieństwie do naszej kochanej Polski, od początku swojego istnienia zmieniło granice w bardzo niewielkim stopniu, dodatkowo tylko jeden, jedyny raz w całej historii znalazło się pod obcą (hiszpańską) okupacją. No cóż, nie miało tylu niemiłych sąsiadów, co my...
W Portugalii, co ciekawe ciężko uświadczyć coś tak oczywistego, jak woda mineralna gazowana. Na terenie całego kraju istnieją jedynie dwie marki, które ją produkują. Co więcej, określiłabym ją bardziej jako wodę z jakichś uzdrowisk (taką, co zalatuje metalem, czy innymi pożytecznymi drobinkami), a nie jako dobrze nam znaną "Cisowiankę", czy tym podobne. Na usprawiedliwienie Portugalczyków powiem, że niemal w całym kraju "kranówka" jest zdatna do picia, więc nikt z pragnienia nie umrze:)
Podczas kiedy Hiszpania ma swoje ogniste flamenco, ich sąsiedzi (chyba na złość) lubują się w muzyce zwanej fado. Miałam wątpliwą przyjemność słuchać jej wielokrotnie w autobusie i gdyby ktoś kazał mi ją określić jednym słowem, powiedziałabym: SMUTY. Okrutne smuty. Motywem przewodnim jest tęsknota. Tęsknota za utraconą potęgą, bogactwem, czasem studiów, miłością, itp. Tak jakby nie było w życiu pozytywów... Więc jeśli ktoś ma "doła" i chce otrzymać łopatę do kopania dalej w dół, to radzę zwyczajnie puścić sobie portugalskie fado. Depresja gwarantowana:)
Rzeczą, która nam, Polakom, może wydać się absurdalna jest to, że w Portugalii obowiązuje system dwóch imion - jedno nadaje ojciec, a drugie matka - i (!!!) dwóch nazwisk - jednego po ojcu, a drugiego po matce. Jeśli więc ktoś chce zawrzeć tam związek małżeński to współczuję - im nie mieści się w głowie, jakim dziwnym zrządzeniem losu ktoś może mieć TYLKO JEDNO nazwisko. Ale ojciec i matka też mają przecież dwa nazwiska, zapytacie, więc dziecko ma już cztery? Nie. Dziecko wybiera jedno nazwisko ojca i jedno matki. Więc dla przykładu:
Tata: Alves Dantas + Mama: Gomes Moreno = Dziecko np. Alves Moreno lub Dantas Gomes itd.
Kolejną ciekawostką jest dorsz. Dorsz, jako przysmak. Dorsz suszony i solony. Dorsz przyrządzany na 365 sposobów. Dorsz. Mnie osobiście nie smakował... Nie to, żebym go nie zjadła! Zjadłam. Tak, jak omółki i ośmiorniczkę i mięso z małego rekina... Ale zdecydowanie wolę kurczaka z ziemniakami:)
Co do języka portugalskiego, to współczuję tym, wybierającym go do nauki. Jest zdecydowanie trudniejszy od hiszpańskiego - bardziej twardy i szeleszczący. Trochę tak jak słowiańskie, ale trzeba wykazać się nie lada wyczuciem, by wiedzieć, czy dane słowo przeczytać z "s", czy np. z "sz". Gdy w Hiszpanii mówi się:
- Adiós! (czyt. adijos)
to w Portugalii mówi się:
- Adeus! (czyt. adeusz)
To chyba ładnie obrazuje różnicę między tymi językami.
Ma się rozumieć, oba narody są dosyć gorącej krwi, a w połączeniu z panującym tam klimatem daje to w dwóch słowach, FIESTĘ I SIESTĘ, czyli to co Portugalczycy i Hiszpanie lubią najbardziej. Zabawa i słodkie nicnierobienie. Nie chcę być wredna, ale takie podejście po części wyjaśnia szerzący się u nich kryzys... Podczas, gdy my, narody północy, potrafimy spiąć pośladki i "zasuwać" w pracy od świtu do zmierzchu, o tyle tam wygląda to mniej więcej tak:
Do pracy mają na 9:00. Więc koło 8:50 wychodzą z domu. Nie po to, by iść do pracy! Absolutnie! Wychodzą, by wstąpić na kawę do lokalnego baru. Tam nierzadko spotykają kogoś znajomego. W związku z tym zaczyna się rozmowa: "A jak tam dzieci?" "A jak tam żona?" i tak dalej. Wreszcie mniej więcej o 9:10 zaczynają się troszkę niepokoić i odrobinę spieszyć - w końcu mają do pracy na 9:00. Dziewiąta piętnaście - docieraj do swego biura i siadają nad papierami. Nie na długo jednak, bo około 14:00 następuje tzw. siesta właśnie. To znaczy, że wszyscy wybywają z pracy i najspokojniej w świecie idą na obiad. U Portugalczyków trwa to mniej więcej godzinę, u Hiszpan trzy razy dłużej. Najpierw zaglądają do baru i jedzą tapas - czyli przystawkę, później dopiero właściwy posiłek (dwudaniowy na się rozumieć). Po całej tej celebracji niektórzy wracają do pracy, niektórzy zaś idą do domu. Pod wieczór, około 19:00 lub 20:00, kiedy wszyscy są już "wolni" zaczyna się fiesta - zabawa i tak dalej. Potem jeszcze kolacja, ewentualnie druga i robi się 24:00. Większość wędruje wtedy do domu, lecz niektórzy, stwierdziwszy, że już im się nie opłaca, zamawiają kolejną kawę i spędzają noc w ulubionym barze. Rano zabawa zaczyna się od początku.
Warto jednakże zaznaczyć, że Portugalczycy, ani Hiszpanie nie rozumieją siedzenia w barze przez upicie się na zabój - oni jedynie smakują wina lub piwa i na ogół pozostają trzeźwi.
Kolejną ciekawą sprawą w Portugalii jst fakt, że nie mają oni niemal żadnego dziedzictwa pod względem obrazów, ponieważ zamiast na płótnie lub kartkach, malują na tzw. azulejos (czyt. azuleżos), czyli ceramicznych płytkach, którymi dekorują wszystko w swoim zasięgu. Tak więc coś, co my uznalibyśmy raczej za nadające się do łazienki, ewentualnie kuchni, oni mają na zewnętrznych murach domów, kościołów i dworców, a także wewnątrz wyżej wspomnianych.
tutaj dworzec w Porto (nie zwracajcie uwagi na datę - mój aparat nie do końca chce w tej sprawie współpracować) |
Kogut z Barcelos to wszechobecny symbol w Portugalii. Pocztówki, figurki, obrazki i inne pamiątki wszelkiego rodzaju, przedstawiają kolorowego koguta. A oto co głosi na jego temat legenda.
www.projektswiat.pl |
W dniu kiedy miał zostać powieszony, pielgrzym wykorzystał ostatnie życzenie skazańca w celu ponownego spotkania z sędzią, który tak niesprawiedliwie go osądził. Gdy znalazł się przed obliczem sędziego, który właśnie miał zamiar kroić ogromnego pieczonego koguta, uklęknął i zaczął przysięgać, że jest niewinny i że jest pierwszy raz w życiu w Barcelinhos i nigdy przedtem nie widział na oczy ofiary przestępstwa. Sędzia pozostał niewzruszony. Skazaniec w geście rozpaczy zaczął błagać o pomoc Santiago i zaklął się, że jest tak pewny swej niewinności, że kogut, stojący na stole, zapieje z nadejściem świtu.
Wszyscy zebrani wybuchnęli śmiechem, ale przesądny lud nie śmiał tknąć koguta. Ku zdziwieniu wszystkich, nad ranem kogutowi zaczęły rosnąć nowe pióra, wstał i energicznie zapiał... Ludzie pobiegli zaś na miejsce, gdzie stała szubienica i znaleźli pielgrzyma żywego, gdyż sznur na jego szyi zaplątał się i nie zacisnął.
Wobec takiego cudu, pielgrzym został puszczony wolno, by kontynuował swą podróż do świętego miejsca. (tekst ze strony http://www.portugalia-online.net/index.php?option=com_content&view=article&id=168:legenda-o-kogucie-z-barcelos&catid=8:tradycje-i-zwyczaje&Itemid=22 )
Portugalia słynie również z... korka, czyli kory dębu korkowego. Jest ona co dziewięć lat zrywana z drzewa, a robione z niej przedmioty są naprawdę śliczne. Od długopisów, notatników, przez buty i torebki, na fartuchach i pocztówkach skończywszy.
www.swiatobrazu.pl |
www.pielgrzymkiportugalia.pl |
Plaża pełna muszelek. Jakim cudem nikt tego nie zbiera?! |
Drogowskaz na... Vigo!!! |