niedziela, 25 października 2015

"BANANA!!!", czyli o Minionkach, a w szczególności o Bobie...:)

Hejka! Cieszę się, że znów się uaktywniliście (mam na myśli komentarze pod poprzednim wpisem):) Mnie również wróciła nieco chęć do pisania (przynajmniej postów) i oto jest! "Dzieło" moich starań! Wpis ogólnie o Minionkach, a szczególnie o Bobie. Bo Bob jest moim (i nie tylko moim, sądząc po komentarzach) ulubionym Minionkiem. Czemu? Sami zobaczcie:
TO JEST BOB (ze swoim misiem)
www.online-instagram.com
I ZNÓW BOB... (tym razem, kiedy jest głodny)
tuorhothmovies.wordpress.com
BOB BĘDĄC KRÓLEM... (wygłasza płomienną przemowę)
grabpage.info
I BOB PROTESTUJĄCY W IMIĘ HIPPISÓW...
www.kinofilms.ua
ORAZ BOB "IDĄCY" SPAĆ...:)
www.cinemablend.com
I co? Czyż nie jest kochany? Jeśli kogoś nie przekonały powyższe zdjęcia, ostatecznym ciosem powinien okazać się ten oto filmik:
BOB ZE SWOIM ZWIERZĄTKIEM...

Co powiecie teraz? Fajny? Dla przekonanych i chcących założyć fanklub Boba, prezentuję jeszcze jedną krótką scenkę z życia Minionków, scenkę o ich największej namiętności - o BANANACH.
 

A na koniec, już całkiem poważnie. Chciałabym serdecznie podziękować wszystkim, którzy motywują mnie w pisaniu bloga, wszystkim, którzy komentują i poddają mi nowe pomysły, słowem - wszystkim Wam, Kochani! Jako urodzinkowy prezent wstawiam nową stronę - stronę z wierszami mojego autorstwa. Miłego czytania:)

środa, 21 października 2015

Urodzinkowe świętowanie czas zacząć!

Witajcie Kochani! Trochę się tu zakurzyło ostatnimi czasy i niewiele brakło by cały blog spowiła pajęczyna. Ale powróciłam! W samą porę, jak mi się zdaje. Jedynym, co mam na swe usprawiedliwienie niech będą trzy złowieszcze słowa: TRZECIA KLASA GIMNAZJUM. To wszystko. Cały ogrom pracy, konkursów, nauki, zadań i wielu innych rzeczy dyskretnie przemilczę.
Ale do rzeczy... Urodzinki mojego bloga. Tak. Nie spodziewałam się, że do nich dotrwam. Serio. To miała być jedynie "tygodniowa głupotka", którą usunie się, gdy się znudzi, a tu... proszę, proszę wyrósł z niej całkiem spory i, jak sądzę, poważny blog. Nic, tylko się cieszyć:) Owszem, nie było łatwo... czasem bywało tak:
zszsokolka.pl
a czasem niestety tak:
www.canstockphoto.fr
lub nawet tak:
www.canstockphoto.fr
(zwłaszcza wtedy, gdy nikt nie komentował i nikt nie wysłał opowiadanka na urodzinowy konkurs)
Ale życie nie jest przecież pasmem sukcesów, więc nie można oczekiwać, że blog nim będzie. Bywały posty lepsze i gorsze, bywały takie, które się Wam spodobały i takie, których sens wciąż jest znany jedynie mnie. Fakt jednak pozostaje faktem: uważam, że było warto:)
Co zaś się tyczy konkursu na opowiadanie, to również mam ochotę przemilczeć ten temat, ale to byłoby nie fair. Skoro obiecałam opowiadanie w urodzinowym poście, to opowiadanie będzie. Jeśli nie Wasze, to moje:) A jeśli moje, to... taaa... znooowu elfy... (nie potrafię się powstrzymać). Ale nie tylko elfy. Również coś o rodzinie i coś o urodzinkach, ma się rozumieć:D Ułóżcie się zatem wygodnie i posłuchajcie:

Urodziny
Finwe energicznie pchnął wejściowe drzwi pałacu w Tirionie.
- Już wróciłem! - zawołał od progu.
Odpowiedziała mu nietypowa dla tego miejsca cisza. Najwyższy Król Noldorów zmarszczył brwi w, pasującym do jego tytułu, najwyższym zdziwieniu. Powoli wszedł do środka i rozejrzał się uważnie.
Nagle w głębi domu mignęła mu twarz Amroda.
- Stój! - wykrzyknął niemal groźnym tonem.
Wnuk ujrzawszy Finwego zalał się całkiem niebrzydkim rumieńcem i potulnie zatrzymał w miejscu. Uwadze króla nie umknęło również, iż młodzieniec rzucił coś na kształt ostrzegawczego spojrzenia do pokoju po swojej prawej stronie.
- Po co ci ta wstążka? - starszy elf podszedł i uważnie przyjrzał się sporej, czerwonej tkaninie zawiązanej w kokardę, którą Amrod trzymał w dłoniach.
- Aaa!!! - wrzasnął tamten i błyskawicznie wyrzucił wstążkę na bok, w otwarte drzwi pokoju. - O czym mówiłeś, dziadku? - spytał niewinnie. - O wstążce? Tu nie ma żadnej wstążki...
Finwe zmierzył go zaniepokojonym spojrzeniem, jak osobę, która właśnie zaczęła gorączkować.
- Gdzie są wszyscy? - spytał podejrzliwie.
- Wszyscy? - powtórzył niepewnie wnuk. - No cóż... Ojciec gra ze stryjem Fingolfinem w szachy, stryj Finarfin odkurza dom...
- Odkurza? - wszedł mu w słowo król. - Przecież jest środek tygodnia.
Amrod zamarł na chwilę, zszokowany taką uwagą, szybko jednak odzyskał rezon.
- Taaa... odkurza. - zapewnił. - Mówi, że to mu pomaga się odstresować.
Brwi Finwego w swoim najwyższym zdziwieniu powędrowały jeszcze wyżej, ale elf nic nie odpowiedział.
- Babcia Indis poszła na zakupy. - ciągnął niezrażony młodzieniec. - Mama nadzoruje pakowanie prezent... to jest walizek na wakacje. - sprostował szybko. - Finrod kłóci się z Celegormem...
- O co? - spytał zaniepokojony król.
- Ten pierwszy chce oglądać „Historię Berena i Luthien”, a ten drugi „Upadek Nargothrondu”. - wyjaśnił Amrod. - Na nieszczęście, telewizor jest tylko jeden. - dodał ze smutkiem. - Maedhros czyta trzeci tom „Wieczystej Przysięgi”. Jest już przy rozdziale „Skała Thangorodrimu”. - kontynuował bez mrugnięcia okiem. - A Maglor ćwiczy na harfie piosenkę „Sto lat”.
Finwe zmarszczył brwi.
- Yyy... miałem oczywiście na myśli „Sto lat po upadku Gondolinu”... - poprawił się natychmiast młodzieniec. - Curufin myje okna...
- Myje okna?!! - Najwyższy Król Noldorów nie mógł uwierzyć w taką rewelację.
- A może myje zęby? - zastanowił się Amrod. - Nie wiem... coś w każdym razie na pewno myje.
- A Caranthir? - dopytywał się starszy elf.
Wnuk poczerwieniał ze złości.
- On to wszystkim przeszkadza w przygotowaniach do urodzi... do świąt.
- Świąt?
- Święta... to znaczy przyjęcia uro... uroczystości ku czci Valarów. - wybrnął z ulgą młodzieniec.
- Ku czci Valarów? Przecież to było tydzień temu. - Finwe nie dawał za wygraną.
- To... to samo im mówiłem! - Amrod niespodziewanie przeszedł na ton Skrzywdzonej Niewinności. - Ale oni mnie nie słuchali! Poza tym.. - wzruszył ramionami. - Valarów można czcić kiedy się chce...
Król milczał, jakby trawił tę myśl.
- Masz rację. - przyznał po chwili. - Czyli dziś przyjęcie? Uroczystość? - dodał pogodniejszym tonem.
- Nie!!! - wrzasnął w panice młodzieniec. - Yyy.. to znaczy... nie tak, że od razu PRZYJĘCIE... - zreflektował się, widząc minę dziadka. - Kto powiedział PRZYJĘCIE? Jedynie toast... albo skromna kolacja... zresztą... Amras ci to lepiej wyjaśni. - rzucił niespodziewanie, jednocześnie wyczekująco patrząc do pokoju, w którym niedawno zniknęła czerwona kokarda.
Po chwili w drzwiach ukazał się Amras z wyżej wspomnianą w dłoniach. Amrod błyskawicznie przejął wstążkę i zniknął w głębi pomieszczenia. Amras został na progu z nieco głupiutką miną, z pokoju zaś dał się słyszeć hałas czegoś spadającego z dużej wysokości i czyjeś tłumione szepty.
- Co się tam dzieje? - Finwe tracił cierpliwość.
Uniósł się na palce, próbując dostrzec przyczynę zamieszania, ale młodzieniec skutecznie zasłonił mu sobą cały widok.
- Chodź dziadku. - rzekł kładąc rękę na ramieniu króla. - Właśnie chciałem ci coś pokazać... Ooo tam! - wskazał w dokładnie przeciwnym do hałasów kierunku.
- O co w tym chodzi?! Kpisz sobie ze mnie?! - wykrzyknął tamten strząsając z siebie dłoń wnuka. - Gdzie jest Anaire? Albo Earwena? Ktokolwiek, kto wyjaśni mi całą tę sytuację?
- Ciotki są aktualnie zajęte. - oznajmił spokojnie Amras. - Pieką tort... to znaczy pieką się w solarium.
- Pieką się?!!
- Opalają. - sprostował elf. - Miałem oczywiście na myśli „opalają”.
- A Fingon? - nie ustępował dziadek.
- Fingon? - powtórzył z namysłem tamten.
W tym momencie nie kto inny, jak Fingon, przebiegł gdzieś w głębi pałacu z pękiem świeczek w rękach.
- O, tam jest. - mruknął Amras.
Korytarzem przemknął również Turgon z drugim stosem świeczek i zapalniczką.
- Proszę, bawią się w ganianego. - skwitował młodzieniec.
- Czy oni mieli świeczki? - spytał całkiem zbity z tropu Finwe.
- Świeczki?!! Nie... absolutnie. - odparł tamten. - To były... atrapy.
- Świeczek?
- Być może. - dyplomatycznie zakończył Amras.
Król nie zamierzał się jednak jeszcze poddać. Porzuciwszy wątek świeczek, czy też atrap świeczek, zapytał błagalnie:
- A Galadriela? Ona z pewnością nie jest niczym zajęta i może zamienić ze mną dwa słowa, prawda?
- Nie sądzę... - młodzieniec pokręcił głową. - Galadriela od rana siedzi na komputerze i razem z Aredhelą czatują z jakimś Sindarem.
Finwe jęknął.
- Angrod i Aegnor też są śmiertelnie zajęci. - Amras uprzedził kolejne pytanie dziadka. - Znaczy... może nie śmiertelnie... ale zajęci. Grają w „Silmarillion” na PlayStation. Ciągle męczą się z poziomem „Dagor Bragollach”.
Najwyższy Król Noldorów milczał chwilę, po czym w przypływie determinacji rzekł:
- Dosyć tego dobrego!
Odepchnął Amrasa na bok i, nim ten zdążył go powstrzymać, przekroczył próg tajemniczego pokoju.

Odezwały się piszczałki, z góry poleciało confetti. Finwe stanął oniemiały. Wewnątrz zgromadziła się cała jego rodzina. Był tort i mnóstwo świeczek i prezent zapakowany w kolorowy papier z dumną, czerwoną kokardą, a każdy miał na głowie zabawną, urodzinową czapeczkę. Amras rzucił się dziadkowi na szyję.
- Sto lat! - wyszeptał.
- Tysiąc lat z okazji urodzin! Wszystkiego najlepszego! - zakrzyknęli wszyscy.


I jak? Podobało się? Czyżbym gdzieś z głębi sali słyszała okrzyki "Jeszcze! Napisz jeszcze coś!"? Powiem tyle: Świętowanie dopiero się zaczęło, a zatem to nie koniec atrakcji i niespodzianek. Jednakże nie mogę dać Wam wszystkich prezentów na raz. Musicie nieco poczekać. Ale bez obaw! Niespodzianki pojawią się. I to możliwie jak najszybciej.
Na koniec (bo muszę już kończyć) jeszcze tylko dwie rzeczy. Po pierwsze podziękowania. Pragnę przytulić bardzo mocno i wycałować jedną osobę. Jedyną osobę. Która pamiętała o konkursie. Nie przysłała, co prawda opowiadania (nie każdy ma literacki talent), ale przysłała list. Piękny list. Niemal wzruszający. Zbyt osobisty, co prawda, by go opublikować, ale chcę, by wszyscy o tym wiedzieli. Kochana Osobo - Jeszcze raz z serduszka dziękuję. Podniosłaś mnie na duchu:)
Po drugie: Życzenia. Bo, czymże byłyby urodzinki bez życzeń?

Zatem, życzę Wam - bez których blog nie miałby większego sensu - tylko jedno. Byście nigdy nie zrezygnowali z marzeń. Nie zgasili ani jednego snu, ani jednego ideału, ani jednego planu. Byście nigdy nie porzucili tego, co jest waszymi "elfami" lub waszym "blogiem", tego, co kochacie i co jest dla Was ważne. Byście jedynie dali temu "płaszcz i zbroję, by z kraju marzeń mogło przejść w rzeczywistość". 
Sto lat! Wszystkim Wam:D
tortolinka.blogspot.com
  P.S. A Tobie, Kochana Osobo, życzę takich tortów, jak ten powyżej
;)