czwartek, 23 kwietnia 2015

Autobus, Kwarkostwór i egzaminy - czyli szara rzeczywistość...

Po pierwsze (i dosyć przewidywalne): PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO MNIE NIE BYŁO...
Uff... skoro wstęp mam już za sobą, mogę przejść do sedna. Pewnego pięknego, kwietniowego poranka doszłam do wniosku, że przeciętne życie przeciętnych ludzi składa się przeciętnie z tzw. szarej rzeczywistości. Zdawszy sobie z tego sprawę, a także oceniwszy siebie jako najzwyczajniej przeciętnego człowieka, postanowiłam dłużej nie czekać, aż przytrafi mi się "nie wiadomo co" i sklecić posta o szarej rzeczywistości właśnie. Zwłaszcza że, jakby nie patrzeć, ostatnio dużo się dzieje.
Na początku trochę o miejskiej komunikacji i o niesprawiedliwości, jaka ma w niej miejsce (oczywiście nie mam zamiaru nikogo urazić, bo komunikacja ogólnie działa bez zarzutu).
mrcichy.pl
Pewnego, znów jakże pięknego i kwietniowego poranka, kiedy pofatygowałam się, jak co dzień na przystanek, by zadośćuczynić obowiązkom i udać się do szkoły, mój wzrok przykuła żółta linia na rozkładzie, podkreślająca napis: Rozkład ważny od dnia 20.04.2015. Okazało się, że mój ukochany autobus, jak dotąd przyjeżdżający o 7:10 będzie teraz przyjeżdżał o 7:15. Niby nic wielkiego, ale jeśli policzyć dwadzieścia minut jazdy + dziesięć minut spaceru przez las + dwie minuty przebierania się w szatni = spóźnienie na słówko o 7:50. Na razie zarówno ja, jak i s.dyrektor nie bardzo wiemy, co należy zrobić, ale obawiam się, że nie skończy się na słowach: "No cóż, będziesz się spóźniać." Ech, życie...
I jeszcze jeden newsik z ostatniej chwili, dotyczący autobusów. Ponoć, do końca czerwca mają zniknąć zwyczajne, wysłużone, papierowe bilety, których miejsce zajmą nowoczesne, imienne karty. Postęp. Ale ja głosuję za biletami:)
Później, co w moim przypadku i tak wiąże się z komunikacją miejską, EGZAMINY.
tak mniej więcej wyglądałam na egzaminach:)  www.se.pl
Próbne co prawda, ale jednak. Nie będę się dzielić głębszymi przemyśleniami na ich temat, bo zdecydowanie nie warto rozwodzić się nad czymś tak niepoetyckim, jak szkolne egzaminy. Powiem tylko, że w związku z nimi przez ostatnie kilka dni mam ciężki OKRES w życiu.
www.tapeciarnia.pl

Na koniec, nieco przyjemniejsza część posta - KSIĄŻKI. Bo dziś obchodzą swój Światowy Dzień! Więc warto poświęcić im nieco uwagi. Dlatego mam do polecenia kolejną pozycję. Mianowicie "Ostatni Smokobójca" autorstwa Jaspera Fforde'a. Powieść fantasy, bardzo zresztą przyjemna. Taka "na raz". Opowiastka, którą się dobrze czyta, z wciągającą fabułą, dosyć lekkim przesłaniem, zaprawiona trzema szczyptami podobnego Pratchett'owi humoru. Mnie osobiście najbardziej ujęła postać Kwarkostwora - istoty składającej się w dziewięciu dziesiątych z welociraptora i miksera kuchennego, natomiast w jednej dziesiątej z labradora, mającej niesamowitą zdolność przegryzania metali, mówiącej tylko "Kwark" i strasznie... kochanej! Oto próbka Kwarkostwora (oba cytaty z książki "Ostatni Smokobójca"; nie chcę naruszać żadnych praw:)):

merlin.pl
– Kwark – powiedział Kwarkostwór.
–  Musieliśmy brać ze sobą tę bestię? – zapytał Kosz Towny.
– Kiedy tylko otworzyłam drzwi, wskoczył do środka.
Kwarkostwór ziewnął, odsłaniając kilka rzędów ostrych jak brzytwy zębów. Pomimo łagodnego usposobienia stwora, jego specyficzny wygląd wywoływał u każdego nieodparte wrażenie, że gdy tylko się odwróci, bestia rzuci się na niego i odgryzie kawał mięsa.

Jeśli jednak Kwarkostwór był świadomy wrażenia, jakie wywołuje, nie dawał tego po sobie poznać. Może faktycznie nie miał pojęcia, jaką grozę budził, i zastanawiał się, czemu ludzie często uciekali z krzykiem na jego widok.

Trójka magów spojrzała na mnie, a potem na zwyczajny dom na przedmieściach.
–  Niegdyś przyzywałam burze – westchnęła Lady Mawgona.
– Jak my wszyscy – powiedział Moobin.
– Kwark – podsumował Kwarkostwór.




Przyznacie, że jest kochany?:) Według mnie bardzo. No i jest jeszcze Tymczasowy Łoś. Kim jest? Łosiem. Tyle, że tymczasowym. Żartem, któregoś z magów mieszkających w Kazam. Pojawia się to tu, to tam, z zacięciem godnym szewca żuje trawę swoim łosiowym pyskiem, a po jakimś czasie znika. Można go znaleźć w różnych miejscach, przejść przez niego, jak przez ducha albo zatrzymać się w pół drogi i popodziwiać łosia od środka. Wiem, brzmi nieco dziwnie. Więc, jeśli kogoś już Tymczasowy Łoś zraził, to radzę nie czytać książki:)
Co jeszcze ciekawego u mnie? Ogólnie nic. Wena i muzy wypięły się na mnie, więc na razie nie tworzę, a raczej czytam "twory" innych. W gruncie rzeczy Tolkiena oczywiście:D No i jeszcze sklejam w całość projekt. Też o Tolkienie:) No, i  słucham do znudzenia celtyckiej muzyki:
Na sam koniec, korzystając z tego, iż dziś jest również Dzień Praw Autorskich, uroczyście ogłaszam, że ZASTRZEGAM SOBIE WSZYSTKIE PRAWA AUTORSKIE DO "MOJEJ OPOWIEŚCI" I WSZYSTKICH TEKSTÓW PUBLIKOWANYCH NA TYM BLOGU.
To tak, w razie czego:)

P.S. Idzie wiosna! Nareszcie!!!
P.P.S. Zainteresowanych tekstami opartymi na tolkienowskim świecie odsyłam do http://fanfiki.tolkien.com.pl/index.php a zwłaszcza do tekstu o moim ukochanym bohaterze, Finrodzie Felagundzie: http://fanfiki.tolkien.com.pl/viewstory.php?sid=376&chapter=1

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Chrystus zmartwychwstał! Alleluja!

Wiem, że tak właściwie zmartwychwstał już wczoraj i jestem nieco spóźniona, ale ja większość byłam nieco zajęta (odwiedziny u rodziny i te sprawy). Dlatego składam Wam serdeczne życzenia dziś, jakby nie patrzeć, w drugi dzień Świąt:

Życzę wszystkim duuużo radości, uśmiechu, pogody ducha. Życzę, co dosyć kluczowe, zdrowia, a także wieeelu łask od Zmartwychwstałego Pana, by błogosławił Wam na każdy dzień i zmartwychwstawał również w Waszych sercach. Byście nie dali się zwieść kiczowi, jaki oferuje nam świat, lecz umieli odnaleźć w tych Świętach i w każdym kolejnym dniu głęboki sens i piękny religijny wymiar, którego nie zastąpi nic innego.
W skrócie: Wesołego Alleluja!
https://www.youtube.com/watch?v=r_vvXCUsMUs
  
Na koniec malutki cytacik św. Augustyna, który mnie osobiście bardzo przypadł do gustu: 
„Zwycięski wódz odprawia triumf. Nie zwyciężyłby, gdyby nie walczył. A im groźniejsze było niebezpieczeństwo w boju, tym promienniejsza teraz jest triumfu radość. Burza żaglami miota, zda się, że okręt nie uniknie rozbicia, wszystko dokoła nich ciemną groźbą śmierci się powleka. I oto nagle rozjaśnia się niebo, wygładza się morze. Bez miary cieszą się  żeglarze, bo przedtem trwożyli się bez miary. Ktoś ukochany choruje, puls jego źle wróży; wszyscy, którzy pragną jego wyzdrowienia, razem z nim w duszy chorują. I oto jego stan się poprawia; wstaje z łóżka, ale chodzi jeszcze niepewnie. A już wszyscy się weselą znacznie goręcej, niż kiedykolwiek się cieszyli dawniej, gdy był zupełnie zdrów i kroczył bez wysiłku”.
(św. Augustyn, Wyznania)

środa, 1 kwietnia 2015

Szybki Tosiek miał rację - wszystko się kończy...

Znajomy cytat? Dla niewtajemniczonych wyjaśniam, że pochodzi z dosyć rozpoznawalnej bajki, pt. "Epoka lodowcowa", z część, w której miała być wielka odwilż. Szybki Tosiek był pancernikiem zapowiadającym koniec świata.
W moim poście nie będzie może tak dramatycznie. Owszem, koniec świata to temat szalenie ciekawy, ale na kiedy indziej. Chciałam się bardziej skupić na tym, iż ostatnio dużo rzeczy się kończy. Kończy się zima (zrezygnowane spojrzenie na gęsto sypiący za oknem śnieg), a przynajmniej powinna. Kończy się na jakiś czas ukochana przez wszystkich szkoła. Kończy się Wielki Post. Kończy się malinowy dżem, wkład od ulubionego długopisu i wiele innych rzeczy... Skupmy się jednak zasadniczo na trzech pierwszych pozycjach.
Taaak. Na początek zima. Wbrew powszechnym oczekiwaniom i kalendarzowym datom nie chce się od nas wynieść. A najwyższy czas. Myślę, że nikt jej tu nie chce. Cóż, w tej kwestii jesteśmy raczej bezsilni i pozostaje nam jedynie mieć nadzieję, że nie będziemy zmuszeni do desperackich czynów, w tym stylu:
Po drugie, szkoła. Tego nie trzeba szczególnie komentować. Każdy wie, "jaki ból" sprawia ta "okrutna rozłąka". Ale korzystając z okazji (jako, że szkoła kojarzy się czasem z książkami) chciałabym polecić lub odradzić kilka pozycji.
Po pierwsze moja aktualna lektura: "Tam, gdzie spadają anioły" D.Terakowskiej. Brzmi nieźle, nie? Jest fatalna. I z niebiańskimi istotami ma niewiele wspólnego. Czytałam ją dwa razy i za każdym odnosiłam wrażenie, jakby autorka pod chwytliwym tytułem i nieco bajkową na pozór treścią chciała przemycić o wiele głębsze i zdecydowanie niewłaściwe wartości oraz idee. Mówiąc krótko: New Age. Nie wiem, jak Wam, ale mnie to niewiele mówi, więc uściślam. Poddawane są w wątpliwość, a nawet negowane treści zakorzenione w chrześcijaństwie. Myślę, że dużo do życzenia pozostawiają pytania i stwierdzenia, w stylu:
- Prawda jest właśnie w różnicach, między prawdami wielu religii
www.empik.com
- Bogów jest wielu, a jeśli nawet nie, to w każdej religii jest ten sam bóg
- Anioły są istotami potężniejszymi być może od bogów, a jednak omylnymi i popełniającymi błędy (przez które cierpią potem ich podopieczni)
- Anioł nie jest przeznaczony dla jednego człowieka, lecz dla wielu
- Bóg w swoim okrucieństwie zepchnął połowę Aniołów z tzw. drabiny i uczynił ich złymi, by wzmocnić dobro, więc ciemność jest światłu niezbędna do istnienia - stanowi przeciwwagę
- Złe Anioły (demony) nie są tak właściwie złe, tylko pokrzywdzone, samotne i napiętnowane, z rezygnacją pełniące "swoją rolę"
Taaa... już na pierwszy rzut oka widać, że coś tu nie gra. Poza tym, jak dla mnie, książka utrzymana jest w atmosferze dosyć mrocznej (ciągłe wypadki głównej bohaterki, czarny ptak na drzewie wiśni, beznadziejność sytuacji). Tak więc, tym, którzy nie muszą jej czytać - nie polecam. Tych, którzy muszą (lektura szkolna) ostrzegam i zachęcam do rozważnego i dojrzałego analizowania zawartych tam treści.
Po drugie, już w nieco pozytywniejszym tonie, Martin Abram "Quo Vadis. Trzecie tysiąclecie." Nie skończyłam tego, co prawda, ale po 250 stronach mogę stwierdzić, że warto. Nie jest to lektura lekka, ale bardzo pouczająca. Pokazuje świat około roku 2130. Świat jakże zlaicyzowany, grzeszny i nastawiony jedynie na konsumpcję. Kto czytał powieść H.Sienkiewicza, wie, o co będzie chodzić. Kto nie czytał ani jednego z "Quo Vadis", temu polecam obydwa:)
www.wydawnictwofronda.pl
Po trzecie i ostatnie, mimo pobłażliwych min, jakie się za chwilę pojawią, trochę nieskromnie chciałam się pochwalić niedawnym osiągnięciem w dziedzinie czytania. Kilka dni temu skończyłam "Władcę Pierścieni"! Wszystkie trzy część! Nawet z tzw. dodatkami, znajdującymi się z tyłu książki. Jestem z siebie dumna:) W ogóle, moje czytelnicze plany na najbliższy czas są dosyć ambitne. Niedawno w bibliotece była "wymiana" książek - oddawało się niechciane, a brało te, które ktoś przyniósł. Tak więc, mam w zanadrzu kryminały A.Christie, jakąś japońską fantastykę, oprócz tego zamierzam odświeżyć sobie Tolkiena, zabrać się za Terrego Pratchett'a i kilka religijno-dokumentalnych pozycji. No cóż, życzcie powodzenia :D
O kończącym się Wielkim Poście (hurra! niebawem zagram wreszcie na kompie i zjem czekoladę!) opowiem w następnym (Triduum - Wielkanoc) poście.
Trzymajcie się zdrowo, bo w taką pogodę, jak aktualna łatwo się przeziębić;)
P.S I czytajcie książki :-)